niedziela, 26 lutego 2017

Rozdział 9 - Nie powiem ci, co to naprawdę jest. Mogę ci jedynie powiedzieć, jak się czuję


Layla wygładzała raz po raz swoją zieloną bluzkę, którą miała na sobie. Nie wiedziała dlaczego tak bardzo denerwuje się przed spotkaniem z Trevorem. Przecież to do niczego nie zobowiązywało. Szli tylko do kina na jakiś film. Nie chciała przyznać sama przed sobą, że Montgomery zaczął się również podobać jej. Nie sądziła jednak, że kiedykolwiek zwróciłby na nią uwagę inaczej niż na siostrę swojej przyjaciółki. Przejechała usta bezbarwnym błyszczykiem. Postanowiła nie czekać na niego w domu, ale zejść na dół i czekać przed budynkiem.
Tymczasem Trevor siedząc w samochodzie, pożyczonym specjalnie na tę okazję od swojego ojca, zatrzymał się przed skrętem na ulicę, przy której stał dom Layly. Sam nie wiedział, czemu tak się denerwuje? Przecież to on wyszedł z propozycją tego spotkania, a teraz zaczął się obawiać, że rudowłosa najzwyczajniej w świecie go wyśmieje, albo w ostatniej chwili zmieni zdanie. Przeglądając się w lusterku wstecznym chłopak ocenił jeszcze swoją fryzurę po czym ponownie zapalił samochód i ruszył po Laylę.
Spacerowała wzdłuż wejścia do ich domu. Pocierała ramiona nerwowo. W końcu zauważyła jak jakiś samochód parkuje przy chodniku, a potem wysiada z niego Trevor. Uśmiechnęła się lekko do niego i założyła za ucho kosmyk niepokornych włosów.
- Cześć - przywitała go nieśmiało, gdy zrobiła kilka kroków w jego stronę.
- Cześć - na widok dziewczyny chłopak nie mógł się nie uśmiechnąć - Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. Ty również bardzo dobrze - powiedziała, ale w duchu jęknęła z żałości. Przecież wyglądał nieziemsko, aż nogi się pod nią ugięły.
- Uważaj bo jeszcze ci się tutaj zaczerwienie. - śmiejąc się Trevor otworzył przed Laylą drzwi od strony pasażera - Zapraszam.
- Dziękuję - wsiadła do środka i zapięła pasy.
Wciąż się uśmiechając brunet zajął swoje miejsce. Zapalając samochód wyjechał na ulicę i prowadząc kątem oka zerknął na swoją pasażerkę.
- Na jaki film idziemy?
- To znowu ty. Podobno jakaś komedia romantyczna.
- Myślałam, że pójdziemy na… jakiś film akcji - powiedziała zaskoczona, bo dokładnie na to była przygotowana. Jej mózg wcale nie akceptował słowa randka.
- Nie byłem pewny czy będzie ci taki film akcji odpowiadać i wolałem bezpieczniej pójść w komedie romantyczną.
- To miło z twojej strony - uśmiechnęła się.
- Mam rozumieć, że lubisz komedie romantyczne. W sumie mogłem zapytać Emily, ale wolałem jej nie dawać więcej powodów do rozmów i tak już o naszej... - brunet na chwilę się zaciął - … o naszym spotkaniu wie już chyba cała szkoła.
- Tak, bo moja siostra to paskudna papla. Mówiłam jej, że ma trzymać język za zębami.
- Dlatego wolałem zdać się na swoją intuicję. - co chwila chłopak zerkał na dziewczynę, nie mógł się na nią napatrzeć, wyglądała dzisiaj wyjątkowo zjawiskowo
-I nie zawiodła cię - uśmiechnęła się do niego.
- Ufff. - odwzajemniając uśmiech Trevor czuł jak powoli cały stres z niego zszedł i odprężył się - A jak twoja kariera sportowa? Już coś zdecydowałaś więcej?
- Tak, zdecydowałam się spróbować startów. W końcu może wyjść z tego coś więcej niż tylko dramat.
- W takim razie będę mocno trzymał kciuki.
- Nie dziękuję. A kiedy zaczynasz Wielki Szlem?
- Równo za tydzień.
- Stresujesz się już?
- Przy tobie cały stres gdzieś uszedł. - zerkając kątem oka brunet chciał zobaczyć reakcje dziewczyny - Może będziesz moim talizmanem szczęścia?
- Ja? Przecież mnie tam nawet nie będzie, ale jeśli pokażą w telewizji to obiecuję oglądać - zaśmiała się nerwowo.
- Ale jakbyś zmieniła zdanie, wszystko załatwię. - uśmiechając się delikatnie chłopak ponownie skupił się na jeździe i już po paru chwilach zaparkował pod kinem - Jesteśmy na miejscu.
- Widzę - powiedziała, gdy wysiadła z samochodu. - Bardzo dobrze jeździsz.
- Ojciec zawsze nalegał na to, że muszę jak najszybciej zrobić prawo jazdy i sam mnie uczył jeździć.
- Ja cały czas nie mogę się przemóc, żeby spróbować.
- Mogę cię trochę podszkolić. Sama mówiłaś, że dobrze jeżdżę, może się okazać, że nauczycielem też jestem niczego sobie.
- Przemyślę to - zaśmiała się pod nosem.
- Pani pozwoli. - stając przy niech Trevor wystawił w jej stronę swoje ramię
- Bardzo chętnie - ujęła go po ramię.
Nie sądziła, że będzie się, aż tak dobrze bawić z Trevorem. Jednak film był nawet dobry, a oni zaśmiewali się do łez. Kilka razy ich dłonie przypadkiem otarły się o siebie, a wtedy uciekali wzrokiem w drugą stronę. Ta sytuacja zarówno dla niej jak i dla niego była nowa. Wcześniej oczywiście umawiali się na randki i wychodzili gdzieś z osobami przeciwnej płci, ale żadna z tamtych relacji nie była wyjątkowa. Teraz było zupełnie inaczej i oboje doskonale odczuwali, że na linii pomiędzy nimi iskrzy. W końcu rudowłosa odważyła się na to, aby nieśmiało spojrzeć na swojego towarzysza, zamiast oddać się całkowicie końcówce filmu Trevor siedział zwrócony do niej twarzą i uśmiechał się promienie.
Ma naprawdę ładny uśmiech.
Karcąc się w myślach za swoje zachowanie dziewczyna niepewnie odwzajemniła uśmiech. Znajdowała się w kropce - z jednej wiedziała, że to nie jest najlepszy czas na miłość i związek, ale z drugiej nie mogła się oprzeć magnetycznemu spojrzeniu bruneta. W końcu mogli wyjść z kina na chłodny wieczór. Layla objęła się ramionami, bo jej cienki i ulubiony sweterek okazał się zbyt słabym zabezpieczeniem przed zimnem.
Widząc jak ciało dziewczyny reaguje na chłód Trevor, nie zastanawiając się długo, zdjął swoją -marynarkę i nałożył jej na ramiona.
- Powinna się przydać. - chłopak uśmiechnął się delikatnie
- Dziękuję, ale tobie będzie chłodno.
- Spokojnie, ja nie jestem ciepłolubny, lubię przyjemny chłód.
- To miłe z twojej strony.
- Mam nadzieję, że bawiłaś się równie dobrze jak ja? - otwierając jej drzwi od strony pasażera, nawet na chwilę nie spuszczał z niej wzroku
- Bardzo dobrze - pokiwała głową z entuzjazmem i wsiadła do samochodu.

Tymczasem
Siedząc na samym końcu kanapy w salonie Jenny Emily skrzyżowała ręce na piersiach. Nie chciała tutaj być, nadal miała za złe Zacowi, że wczoraj, przy całej ich paczce, obraził Laylę. Blondynka doskonale wiedziała, że zarówno jej przyrodnia siostra, jak i jej chłopak nie pałają do siebie miłością, ale miała nadzieję, że przynajmniej spróbują jakoś się tolerować. Na początku ich związku dziewczyna starała się ignorować ich wspólne zwady, jednak z czasem coraz bardziej zaczęło jej to ciążyć, a teraz stało się to wręcz nie do wytrzymania. Emily doskonale pamiętała jak Layla starała się jej wyperswadować więź z Quatrinem, przekonując, że brunet jest egoistycznym dupkiem. Z perspektywy czasu Hiddleston, że w słowach rudowłosej było bardzo dużo prawdy.
Dzisiaj było tak samo. Dziewczyna, nie miała najmniejszej ochoty przychodzić do Jenny. Mówiła o tym Zacowi, a co zrobił brunet? Przyjechał po nią i oznajmił, że nie ma wyjścia i musi z nim iść, bo już wszyscy na nich czekają. Mimo początkowych sprzeciwów, w końcu, dla świętego spokoju uległa, a teraz siedząc obok swojego chłopaka i czując jego rękę na swoim kolanie żałowała, że zgodziła się na wieczorne wyjście do Jenny. Coraz bardziej męczyła się w tym związku i czuła, że dłużej tak nie wytrzyma. Musi to zakończyć. Poczeka tylko na odpowiedni moment. Zac, nic nie robił sobie z obecności ich przyjaciół i bezwstydnie przesunął swoją prawą rękę wyżej, na jej udo. Tego było za dużo.
- Pójdę do kuchni po wodę. - blondynka strząchnęła rękę chłopaka ze swojej nogi i nie czekając na reakcję reszty wyszła z salonu
Rodziców Jenny nie było, więc paczka przyjaciół miała cały dom dla siebie. Nalewając do wysokiej szklanki wody dziewczyna wypiła spory łyk, po czym stojąc tyłem do wejścia, oparła się dłońmi o kuchenny blat. Przymykając powieki Emily lekko kiwnęła głową, w tym samym momencie poczuła ręce na swoich biodrach i ciężar męskiego ciała na swoich plecach. Jednocześnie miękkie wargi zaczęły składać krótkie pocałunki na jej odsłoniętym karku.
- Zac, co ty robisz? - prostując się zauważyła jedynie dłonie bruneta, które wędrowały po jej biodrach w dół i w górę - Co wyprawiasz? Przestań.
- Daj spokój, przecież to lubisz. - jego głos tuż przy jej uchu jeszcze bardziej ją rozwścieczył
- Ale nie jesteśmy sami. - kładąc swoje dłonie na rękach chłopaka blondynka pewnym gestem zabrała je swojego ciała i odwróciła się w jego kierunku - Słyszysz co mówię?
- Zawsze możemy znaleźć jakieś bardziej ustronne miejsce. - Quatrin uśmiechnął się nonszalancko pochylając się w jej stronę i chcąc ją pocałować
- Przestań. - uchylając się dziewczyna odsunęła chłopaka na odległość ramion
Nie chciała podnosić głosu, aby siedzący w salonie przyjaciele ich nie słyszeli.
- O co ci znowu chodzi? - Zac z dezaprobatą pokręcił głową - Znowu masz jakieś swoje humorki?
- Ja mam humorki? A jak ty mnie traktujesz? Macanie mnie przy reszcie jakoś nie za bardzo jest mi na rękę.
- Jakie znowu macanie? Bo położyłem ci dłoń na kolanie, to uważasz za macanie? Jeszcze jakiś czas temu to ci zupełnie nie przeszkadzało.
- Ale teraz mi przeszkadza, dobra?
- Dobrze się czujesz? Bo mam wrażenie, że ostatnio zdrowo ci odpieprza.
- Super masz o mnie mniemanie, kochanie. - uśmiechając się ironicznie Emily skrzyżowała ręce na piersiach - Ale czego ja się mogłam spodziewać, przecież nikt nie jest taki świetny jak ty, prawda? Ale w sumie nie obchodzi mnie to, wracam do domu, a ty baw się dobrze.
Blondynka już chciała odejść, jednak Zac mocno złapał ją za nadgarstek.
- Nigdzie nie idziesz, słyszysz? - brunet zdecydowanym ruchem przyciągnął dziewczynę do siebie, tak, że ich twarze dzieliły raptem milimetry, z trudem starał się zachować spokój - Przyszliśmy tutaj razem i wyjdziemy razem, kiedy powiem, że idziemy. Zrozumiałaś?
- Zac, puszczaj mnie. To boli. - na jej twarzy pojawił się grymas - To naprawdę boli.
Oboje usłyszeli czyjeś kroki. Quatrin zwolnił uścisk po czym stanął obok blondynki i objął ją ramieniem. Znów przyjął łagodny wyraz twarzy.
- O sorry. - wchodząc do kuchni Brad uśmiechnął się zmieszany - Chciałem tylko napić się wody - jego wzrok powędrował na Emily - Wszystko w porządku?
- W jak najlepszym - śmiejąc się Zac swoimi wargami musnął policzek dziewczyny - Przyłapałeś nas, chcieliśmy chwilę pobyć sami. Ale już do was wracamy, prawda kochanie?
Dłoń bruneta mocniej zacisnęła się na ramieniu Hiddleston.
- Tak, prawda. - blondynka uśmiechnęła się nerwowo - Już wracamy do salonu…

niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 8 - Weź mą dłoń. Weź cały mój świat także. Nie mogę się powstrzymać przed zakochaniem w tobie


Layla siedziała razem ze Stellą na stołówce. Zajadały się wspólnie ciastkami, które zrobiła koleżanka rudowłosej i śmiały się z jakiegoś artykułu w gazecie. McAdams kompletnie zapomniała o tym, że Trevor miał usiąść obok niej. W zasadzie to wcale nie przyłożyła do tego uwagi, bo sądziła, że się z niej nabija. W końcu należał do paczki Zaca, który właśnie śmiał się na całe pomieszczenie z jakiegoś żartu kogoś z paczki. Równocześnie rozglądał się czy wszyscy dookoła widzą jak wspaniale się bawi. Layla zauważyła jednak, że Trevora nie ma przy ich stoliku. Zauważyła go, gdy stał w kolejce po jakiś napój. Pomachał jej, a ona kiwnęła mu tylko głową. Potem przerażona stwierdziła, że on faktycznie idzie w ich kierunku. 
- Siadaj Trevor - zawołał do niego Zack, ale chłopak tylko pokręcił głową i skręcił lewo zamiast w prawo. - No, gdzie ty idziesz? 
- Cześć Layla - powiedział z uśmiechem do rudowłosej i zajął miejsce naprzeciwko niej. 
- To ja idę do tej biblioteki - powiedziała Stella i zabrała swoje rzeczy.
- Miałaś iść po zajęciach. 
- Ale muszę iść teraz - stwierdziła dziewczyna i już szła w stronę wyjścia. 
- Cześć, Trevor - odwzajemniła jego gest McAdams. - Pomyliłeś stoliki czy jak? 
- Nic podobnego - uśmiechając się szeroko chłopak wygodniej rozsiadł się na plastikowym krzesełku - Przecież ostatnio mówiłem, że się do ciebie przysiądę.
- A po co? - uniosła pytająco brew do góry. 
- A czy do tego musi być jakiś powód? - nawet na chwile nie spuszczając z niej wzroku Trevor otworzył swój napój - Po prostu pomyślałam, że możemy razem zjeść lunch.
- Jasne, że możemy - wzruszyła ramionami. 
- Chyba przestraszyłem twoją koleżankę, co? 
- Chyba tak - uśmiechnęła się lekko. 
- Naprawdę jestem taki straszny? - śmiejąc się chłopak wziął spory łyk napoju 
- Nie… Jesteś przystojny. Jeny - jęknęła zażenowana. - Przepraszam - powiedziała i poczuła jak jej policzki przybierają barwę szkarłatu. 
- Nie masz mnie za co przepraszać - odpowiadając uśmiechem nie umiał ukryć zadowolenia - Podbudowałaś moje ego, bo już myślałem, że dostanę angaż jedynie do głównej roli w Pięknej i Bestii i bynajmniej nie zagrałbym Pięknej.
- Cóż myślę, że miałbyś jeszcze większe powodzenie w damskiej części szkoły niż masz.
- E tam, przesadzasz. Wcale tak dużo adoratorek nie mam. A już z pewnością mniej niż ty wielbicieli. 
- Znajdź mi chociaż jednego - przewróciła oczami. 
- A jeśli znajdę jednego to obiecaj mi, że pójdziesz ze mną do kina.
- Zakład stoi - przytaknęła na jego układ. 
- Chcesz żebym wskazał ci chociaż jednego, tak? A więc proszę, siedzi tuż przed tobą, a teraz powiedz mi czy jutrzejszy wieczór pasuje ci na wyprawę do kina? - może i zachował się jak wariat, ale postanowił postawić sprawę jasno i albo wygra wszystko, albo odejdzie z niczym
- T...T...Ty? - wykrztusiła zaskoczona. 
- Dokładnie. - uśmiechając się szeroko chłopak uważnie przyglądał się jej drobnej twarzy, aby móc wyczuć jak zareaguje na jego wyznanie - A więc jutro, 19? Wpadnę po ciebie.
- Jasne - pokiwała głową. - Będę gotowa na 19. 
- Super. Będę punktualnie, a teraz uciekam na chemię, bo jak się spóźnię Smoczyca znowu weźmie mnie do odpowiedzi. Do zobaczenia jutro, Layla. - wstając od stolika z twarzy Trevora nawet na ułamek sekundy nie schodził uśmiech, w końcu udało mu się dopiąć swego i jutro czeka go przemiły wieczór w towarzystwie dziewczyny, która od kilku dni cały czas zaprzątała jego myśli.
- Do jutra - uśmiechnęła się lekko i pomachała mu. 
Layla dokończyła swoją sałatkę z oliwkami, a potem wyrzuciła pudełeczko do pobliskiego kosza na śmieci. Odłożyła tackę na miejsce i skierowała się do wyjścia. Zamierzała jeszcze wziąć ze swojej szafki dodatkową paczkę chusteczek. Była kompletnie zaskoczona zachowaniem Tevora. Jednak podobał się jej, był chyba normalny, a przynajmniej takie stwarzał pozory. Wychodziła właśnie ze stołówki, gdy ktoś szarpnął ją za ramię. 
- Emily! - krzyknęła oburzona rudowłosa. - Kompletnie ci odbija od kiedy jesteś z tym kretynem. 
- Nie emiluj mi tu teraz! Panno McAdams co to ma być?! 
- Ale o czym ty mówisz? - spojrzała na przyrodnią siostrę zaskoczona. 
- Już ty dobrze wiesz o czym mówię! Co to było z Trevorem, co? Podrywasz naszego szkolnego bożyszcze, siostrzyczko nie poznaję cię! - śmiejąc się blondynka objęła Laylę ramieniem - Cicha woda brzegi rwie!
- Nikogo nie podrywam - przewróciła oczami. - A nawet jeśli, to on w odróżnieniu od Zaca ma mózg i go używa. 
- A więc coś na rzeczy jest! - Emily udała, że nie słyszy uwagi odnośnie swojego chłopaka - To kiedy macie pierwszą randkę? 
- Spotykamy się jutro o 19. Idziemy do kina. 
-Patrzę, że nasz Trevorek też się nie patyczkuje! Jutro zrobimy cię na bóstwo! Zobaczysz Montgomery padnie jak cię zobaczy! - nie kryjąc entuzjazmu blondynka mocno przytuliła siostrę - Ależ ja się cieszę. Muszę powiedzieć reszcie, ale zrobię to kiedy spotkam się z nimi wieczorem na koszu. 
- Skoro musisz stać się naczelną plotkarą w szkole - wzruszyła ramionami. - To tylko wypad do kina. Nie ma o co robić hałasu. 
- Ja już swoje wiem, siostrzyczko! - Emily spojrzała uważnie na rudowłosą - Tu szykuje się jakaś grubsza sprawa i zobaczysz, że za jakiś czas powiem ci “a nie mówiłam”, zobaczysz i wspomnisz moje słowa.
- Matko, ogarnij się - przewróciła uwagę. - Nie dziwię się, że wcinasz tyle czekolady. Tyle papląc to już ją spaliłaś. 
- Oj tam, oj tam. Lecę na historię siostrzyczko, a wiesz jakbyś potrzebowała alibi przed Monicą to spokojnie możesz na mnie liczyć. - szybko muskając wargami policzek dziewczyny blondynka równie szybko jak się pojawiła zniknęła w tłumie wychodzących ze stołówki nastolatków.

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ
Późnym popołudniem Brad, zgarniając ze swojego pokoju jedynie plecak i bluzę, planował w miarę szybko wydostać się z domu. Miał ku temu dwa powody - po pierwsze nie chciał się spóźnić na umówione spotkanie ze szkolnymi kolegami;  a po drugie wolał nie spowiadać się rodzicom z kim i dokąd się się wybiera. Chłopak oczywiście kochał zarówno swoją matkę jak i ojca, ale czasem miał wrażenie, że wciąż traktują go jak dziecko i pragną nadmiernie kontrolować, a on był już prawie dorosły. 
Mimo wcześniejszych założeń nie udało się mu się wymknąć nie spostrzeżony, zabarkowało kilku sekund. Jego mama zauważyła go w momencie, w którym naciskał na klamkę.
- Wybierasz się gdzieś? 
- Tak, idę się spotkać z kolegami ze szkoły. Umówiliśmy się na grę w kosza.
- Nowi koledzy? - kobieta uśmiechnęła się delikatnie, a w kącikach jej oczu pojawiły się kurze łapki - Co to za koledzy? Jak mają na imię? Sympatyczni są? Może zaprosisz ich do nas, przygotuje wam coś smacznego.
- Mamooo, proszę cię! My nie mamy już dziesięciu lat i to są po prostu koledzy, okej? Tyle powinno ci wystarczyć na razie. - chłopak przewrócił oczami - A teraz idę, bo nie chcę się spóźnić. Cześć, będę późno.
Nie czekał na żadną reakcję rodzicielki. Szybko wychodząc z domu zerknął jeszcze na wyświetlacz swojego telefonu. Na szczęście razem z paczką Zaca umówił się na boisku niedaleko jego domu, więc powinien spokojnie zdążyć. Mimo wcześniejszych obiekcji co do Quatrina, Brad musiał stwierdzić, że pozory mogą mylić. Co prawda Zac za bardzo szpanował i uważał siebie za najpopularniejszego chłopaka w szkole,  jednak mimo wszystko Norton powoli zaczynał coraz lepiej czuć się w paczce, był rozpoznawany, szanowany i wreszcie nikt nie uważał go dziwaka. Z całej grupy jeszcze wyłącznie Emily działała mu na nerwy. Mieli mało okazji do rozmowy, ale za każdym razem gdy ją widział odnosił wrażenie, że jest jedną z tych przemądrzałych księżniczek, które myślą, że pozjadały wszystkie rozumy. Jej zachowanie chociażby na lekcjach historii tylko utwierdziło go w tym przekonaniu. Być może z czasem przekona się również do blondynki, podobnie jak to było w przypadku jej chłopaka. Chociaż strasznie nie znosił tego określenia to jednak wychodzi na to, że do tego potrzebny jest czas. 
- Cześć! - chłopak usłyszał za sobą lekko piskliwy wzrok - Brad, poczekaj! 
Odwracając się Norton zauważył wysoką, piękną blondynkę. 
- Cześć, Jenny.
Poznali się dzisiaj na ostatniej przerwie. O ile Emily wydawała się być przemądrzała, o tyle Smith była dokładnie jak te wszystkie blondynki z kawałów - śliczna, aczolwiek mądrością nie grzeszyła. 
Idealnie pasowałaby do Ricka.
Brunet nie mógł ukryć delikatnego uśmiechu. Poczekał chwilkę aż dziewczyna zrówna z nim krok po czym oboje ruszyli w dalszą drogę. Jenny cały czas paplała o jakiś błahostkach żwawo gestykulując, podczas gdy Brad jedynie lekko kiwał głową udając, że jej słucha. 
Kiedy doszli na miejsce spotkania okazało się, że brakuje już tylko Trevora. Witając się uściskiem dłoni z resztą chłopaków Norton kątem oka zerknął na Emily. 
- Jak jesteśmy wszyscy to muszę wam coś powiedzieć! Normalnie nie uwierzycie! Nasz Trevorek ma jutro randkę! - dziewczyna Zaca nie kryła zadowolenia
Przez grupkę przeszło chóralne “uuuu”. Jedynie druga blondynka lekko się skrzywiła.
- Z kim?  - do rozmowy włączył się Rick
- I tutaj uwaga! Z Laylą! 
- Tą rudą sztywniaczką?!
- Zac! Nie zapominasz się, co? - Emily spojrzała na Quatrina z wyrzutem - Mówisz o mojej siostrze! 
No nie próbuj mi wmówić, że jak ona z tobą o mnie rozmawia to wyznaje mi miłość, co? - Zac teatralnie przewrócił oczami - Toż ona mnie nie znosi, a ja nie cierpię jej. Ruda sztywniaczka i tyle.
Hiddleston mocno zacisnęła pięści, po czym nim nie mówiąc odwróciła się na pięcie i odeszła od całej grupy.
- Emily! No co ty najlepszego wyprawiasz?! - Quatrin poszedł za swoją dziewczyną i łapiąc ją mocno za nadgarstek pociągnął w bok, tak żeby reszta nie mogła słyszeć ich rozmowy
- Jestem ciekawa co Trevor w tej całej Layli widzi. - Jenny starała się być naturalna, jednak Brad od razu wyczuł co jest na rzeczy - Może to i siostra Emily, ale Zac ma racje, to ruda sztywniaczka. 
- Wygląda i zachowuje się jakby połknęła kij.
Norton lekko wzruszył ramionami. Wszystko wskazuje na to, że Trevor jest bardzo rozchwytywany i Shmit już ostrzyła sobie na niego pazurki. 

niedziela, 12 lutego 2017

Rozdział 7 - Ogień rozpala me serce doznawszy miłosnej zagrywki


Beznamiętnie mieszając łyżeczką w swoim jogurcie Emily starała się za mocno nie irytować na swojego chłopaka. Zac, będąc w otoczeniu kolegów, był w swoim żywiole. Z nieukrywaną satysfakcją opowiadał o kolejnych sukcesach w szkolnej drużynie. Blondynka z małym przerażeniem dochodziła do wniosku, że chłopak coraz bardziej działał jej na nerwy. Sama dokładnie już nie wiedziała czy Zac zawsze był taki, czy dopiero teraz zaczął przechodzić jakąś metamorfozę, która zdecydowanie szła w złym kierunku. Kiedyś nie wyobrażała sobie dnia bez chociażby krótkiej chwili z brunetem, a teraz łapała się na tym, że specjalnie popołudniami wymyślała sobie różne zajęcia tylko po to, żeby nie musieć wychodzić nigdzie ze swoim chłopakiem. Męczyła się w tym związku i chyba w niedługiej przyszłości będzie musiała to zakończyć.
Udając, że słucha Quatrina blondynka spojrzała na nowego chłopaka, który właśnie z tacą pełną jedzenia szukał sobie jakiegoś wolnego miejsca w szkolnej stołówce. Intrygował ją. Odkąd po raz pierwszy go zobaczyła była święcie przekonana, że to kolejny pseudo-twardziel - bezczelny. nieokrzesany i głupi, a tymczasem podczas ostatniej lekcji historii bardzo pozytywnie ją zaskoczył. Nie sądziła, że Brad ma jakąkolwiek wiedzę, nie licząc sportowych ciekawostek, a okazało się, że z historii był naprawdę dobry. Poza tym był przystojny i chyba sam nie zauważył tych nieśmiałyzych, dziewczęcych spojrzeń w jego kierunku.
- Brad! - głośny krzyk tuż nad jej uchem wyrwał ją z rozmyślań - Chodź do nas! Mamy wolne miejsce!
- Wy się znacie? - spytała zdziwiona ukradkiem śledząc ruch bruneta w stronę ich stolika
- Poznaliśmy się kilka dni temu. - Quatrin wzruszył ramionami - Całkiem spoko gość.
- Cześć wszystkim.- podchodząc do stolik chłopak spojrzał na wszystkich, na chwilę dłużej zawieszając swój wzrok na blondynce, dziewczyna dostrzegła w jego mimice minimalny grymas - Dzięki, że miejsce, patrzę, że znalezienie skrawka stołu dla siebie, graniczy w tej szkole z cudem.
- Już nie musisz się o to martwić. Od dzisiaj siedzisz z nami, tego stolika nikt nigdy nie rusza. - Zac zaśmiał się głośno - Wiedzą, że ten stół jest dla ludzi wyjątkowych, takich jak my. Chłopaków już znasz, ale poznaj jeszcze Emily, moją dziewczynę - Quatrin objął wątłe ciało dziewczyny swoim ramieniem i przyciągając ją do siebie złożył pocałunek na jej policzku
Znowu to zrobił. Traktował ją jak swoją własność, jak przyjemny dla oka okaz i na każdym kroku, swoim zachowaniem, pokazywał jej jak i otoczeniu, że jako jedyny ma do niej prawo.
- Zapominasz jeszcze o mnie, Trevor Montgomery - wysoki, postawny chłopak wyciągnął w jego stronę dłoń - Witaj w paczce, Brad. My tylko wyglądamy na groźnych, ale w rzeczywistości wszyscy nas lubią.
- Udają, tylko. - blondynka teatralnie przewróciła oczami uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła prawą dłoń w jego stronę  - Emily, chodzimy razem na historię.
- Tak, wiem. - zawahał się przez krótką chwilę, jednak w końcu podał jej swoją rękę
Miał zadziwiająco delikatny uścisk, a kiedy ich palce na kilka sekund się spotkały, blondynka poczuła przyjemne mrowienie w okolicach brzucha.
- Jest jeszcze jedna dziewczyna z nami. Emily nie jest rodzynkiem. -  Trevor posuwając się w bok zrobił Bradowi miejsce obok siebie - Jenny, poznasz ją na następnej przerwie i coś mi się kolega wydaje, że jak Cię pozna to tak łatwo ci nie odpuści, przystojniaczku. - jego śmiech rozniósł się echem po stołówce.
Mimo, że zagadywał rozmową nowo poznanego kolegę to jednak dyskretnie rozglądał się po szkolnej stołówce. Liczył, że w tłumie tych wszystkich dzieciaków odnajdzie rudowłosą siostrę Emily. Od ich pierwszego spotkania próbował ją spotkać na szkolnym korytarzu, ale Layla albo skutecznie go unikała albo on po prostu nie miał szczęścia do tego aby ją znaleźć. Chciał ją bliżej poznać. Była taka inna od tego tłumu, który go otaczał. Miała pasję, gdy mówiła o łyżwiarstwie figurowym jej oczy świeciły niczym dwa diamenty. W końcu ją dostrzegł. Siedziała przy stoliku pod ścianę z jakąś brunetką w okularach. Uśmiechała się i pakowała swoją torebkę i potem wstała by razem z koleżanką opuścić pomieszczenie. Postanowił skorzystać z okazji i zagadać z nią. Wiedział, że potem znowu minie kilka dni nim na nią wpadnie. Emily nie chciał o nią wypytywać.
- Ja spadam. Muszę jeszcze zajrzeć do szafki przed fizyką - powiedział Trevor i wstał z krzesełka.
- Od kiedy ty taki pilny uczeń? Może odłóż rakietę od tenisa i włóż okularki kujonki - powiedział sarkastycznie Zac.
- Pieprz się - warknął w jego stronę i posłał mu ostre spojrzenie.
Montgomery poszedł w kierunku wyjścia, gdzie przed chwilą zniknęła rudowłosa dziewczyna. Nie tylko Emily Zac działał na nerwy. Trevora też coraz bardziej irytował. Najchętniej zamknąłby ten jego cwaniaczkowaty dziób pięścią, ale nie zamierzał z jego powodu zrujnować sobie kariery. Idąc korytarzem i mijając uczniów wypatrywał Layli. W końcu zastał ją stojącą przy szafce. Chowała jakieś książki ze swojej torby, gdy łokciem potrąciła ją jakaś dziewczyna. McAdams pokręciła tylko głową na głupi śmiech nieznajomej i zaczęła zbierać swoje rzeczy, które jej wypadły. Trevor od razu podbiegł do najbliżej jego leżącego pudełeczka i podniósł je. Podszedł do Layli i z uśmiechem podał dziewczynie zgubę.
- To chyba twoje - powiedział.
- Dzięki. To pióro od taty. Wiele dla mnie znaczy - powiedziała z uśmiechem i schowała etui do torby.
- To dobrze, że nie poleciało dalej.
Przyjaciółka Layli patrzyła na scenę z szeroko otworzonymi oczami. Stella nie wierzyła w to co widzi, a przede wszystkim nie miała pojęcia skąd rudowłosa zna tego Trevora. Przecież większość dziewczyn w szkole dałaby się pociąć za to by posłał do nich chociaż nikły uśmiech, a on z nią rozmawiał. Layla za to wydawała się wcale nie być skrępowana, że szkolny przystojniak właśnie na nią zwrócił uwagę. Stella wiedziała, że dziewczyny za nim mdleją, ale że on ma poukładane w głowie i nie leci na każdą, gdy się z kimś wiązał to było to prawdziwe i szczere.
- Dokładnie - pokiwała głową.
- Co teraz masz za lekcję? - spytał, chcąc przedłużyć moment rozmowy z dziewczyną.
- Matmę - westchnęła.
- Chyba za nią nie przepadasz, co? - spytał ze śmiechem widząc jej minę.
- Nie bardzo. Nie wszystko rozumiem, ale tata sporo rzeczy mi tłumaczy, więc jakoś sobie z nią daję radę.
- Jakby coś to mogę zaoferować też swoją pomoc.
- Ty? - spytała zaskoczona Layla.
- Tak - pokiwał głową. - Nie chcę się chwalić, ale jestem całkiem niezły.
- Może kiedyś skorzystam - powiedziała zamyślona.
- Muszę iść, bo zaraz mam fizykę, ale może jutro przysiądę się do ciebie na przerwie w stołówce, co?
- Jeśli tylko chcesz - wzruszyła ramionami. - Wiem, że siedzisz z tym półgłówkiem Zackiem, a on nie lubi jak ktoś go zostawia.
- Będzie musiał to przeżyć. Więc do jutra - uśmiechnął się do niej i pobiegł w zupełnie innym kierunku.
- Co… On... Ty… - Stella próbowała zebrać słowa w zdanie.
- Oddychaj - doradziła jej Layla i zamknęła szafkę.
- To był ten Montgomery?
- Ja innego nie znam.
- I ty mówisz to tak spokojnie?!
- Uspokój się! To tylko Trevor, nie ma co się spinać - powiedziała Layla.
- Połowa dziewczyn dałaby się pociąć za taką rozmowę, a ty tylko wzruszasz ramionami? - Nie dowierzała Stella.
- Widocznie nie należę do tej połowy. Poznałam go jak przyszedł robić do Emily projekt na fizykę.
- Jesteś nienormalna.
- Żebyś ty mi to pierwsza mówiła… - zaśmiała się McAdams.
Layla, tak naprawdę bardzo dobrze trzymała emocje na wodzy. Nie chciała sobie nic obiecywać po tej rozmowie. Polubiła go od razu i nawet się jej spodobał, ale nie chciała robić sobie nadziei na cokolwiek więcej. W końcu należał do paczki Zacka, a to nie wróżyło niczego dobrego. Nie chciała dać się wciągnąć w to denne towarzystwo. Chociaż sam Trevor wydawał się zupełnie innym niż jego koledzy, a przynajmniej odnosiło się wrażenie, że ma w głowie mózg i od czasu do czasu go używa.

niedziela, 5 lutego 2017

Rozdział 6 - Co, gdybym powiedziala Ci że to wszystko było przeznaczeniem, uwierzyłbyś mi?


Brad siedział znudzony na lekcji historii i zirytowany przewracał oczami. Ten temat przerabiał dokładnie przed opuszczeniem swojej poprzedniej szkoły. Beznamiętnie stukając długopisem o blat swojego stolika intensywnie wpatrywał się w zegar wiszący tuż nad tablicą. Tak bardzo nie chciał tutaj być. Ci wszyscy ludzie, nauczyciele doprowadzali do szału. Najchętniej w ogóle by tutaj nie przychodził. Niestety, rodzice postawili na swoim i jak na razie był zmuszony słuchać się ich i robić to co do niego należało… ale do czasu, po uzyskaniu pełnoletności z pewnością nie będzie więcej się tutaj kisił. 
Jego wzrok mimowolnie powędrował na siedzącą w rzędzie obok blondynkę. Wpatrywała się w nauczyciela historii jak w jakieś bóstwo, a każdą jak się domyślał, nową informację zapisywała skrzętnie w zeszycie i kiwała ze zrozumieniem głową. Irytowała go. Miała zarozumiały wyraz twarzy. Na dodatek trzymała się z tym całym Quatrinem, którego też nie cierpiał. Zastanawiał się nawet co ona w nim widzi. Była zdecydowanie spokojniejsza niż ten pozer. Pokręcił głową i przekartkował ze zniecierpliwieniem książkę do historii. To wszystko było banalne. 
Zniecierpliwiony po raz kolejny spojrzał na zegarek. Jego wskazówki jak na złość przesuwały się tak powoli, że sam Brad odnosił wrażenie iż ugrzązł w czasie. Głośno wzdychając ponownie przeniósł wzrok na siedzącą w rzędzie obok blondynkę. Była nawet ładna. Może nie do końca w jego guście, ale wcale się nie dziwił się dlaczego ten dupek Zac na nią poleciał. Jeśli ona miała podobny charakter jak ten pseudo piękniś to naprawdę do siebie pasowali.
Ziemia do pana Nortona. Czy pan Norton mnie słyszy?
Pełen pogardy głos historyka wyrwał chłopaka z natłoku własnych myśli. Lekko kręcąc głową Brad spojrzał wyczekująco na nauczyciela. Ze zdziwieniem zauważył, że również blondynka, na którą wcześniej zwrócił uwagę, z zainteresowaniem mu się przygląda.
- Pan Norton chyba uważa, że nasze spotkanie, za niezwykle nieciekawe, prawda? Myśli pan o niebieskich migdałach czy jak? 
- Słucham? - chłopak odkasłując wyprostował się - Przepraszam, lekko się zamyśliłem.
- Zauważyłem - mężczyzna z nieukrywaną radością sięgnął po długopis leżący na blacie biurka - Ale mam nadzieję, że ustna odpowiedź sprawi, że szanowny pan Norton wróci na ziemię, a nie będzie bujał w obłokach.
Palant.
Uśmiechając się lekko chłopak uważnie przyjrzał się nauczycielowi. Na pierwszy rzut oka można była zauważyć, że swój zawód mężczyzna wykonywał raczej z przymusu niż z przyjemności. Nie znosił swoich uczniów i to naprawdę można było wyczuć.
Jeśli pan profesor ma taką zachciankę, to proszę mnie pytać.
Brad nigdy nie krył się ze swoim stylem bycia. Do tej pory, jeszcze żaden pedagog nie był w stanie zaciekawić go na tyle, aby z czystej ciekawości rozbudzonej na lekcji sięgnąć głębiej do książek. Uczył się dla siebie, to prawda, ale miał wrażenie, że mimo wszystko robił to jednak z przymusu niż z czystej przyjemności.
- Żarty się pana trzymają, panie Norton. Zobaczymy, czy zaraz również będzie się pan tak uśmiechał, jak wstawię panu niedostateczny. 
- Skąd pan profesor wie, że taką ocenę mi wstawi. Jakąś kobieca intuicja czy jak? 
Emily, była zaskoczona, że ktoś tak może odzywać się do nauczyciela. Miała wrażenie, że prowadzący zajęcia za chwilę eksploduje. Norton sobie zdecydowanie za dużo pozwalał. Już dawno powinien zostać wyrzucony z sali zajęć. Z lekkim zaciekawieniem dziewczyna przyglądała się dalszemu rozwojowi całej sytuacji.
Skoro z pana taki żartowniś. To może zagramy w grę, panie Norton? Jeśli odpowie pan poprawnie na moje pytanie daruję panu nieuwagę i nie pociągnę pana do odpowiedzialności za dzisiejsze zachowanie, zgoda? 
Przyjmuję wyzwanie.
Nie miał powodu, żeby nie zaryzykować. Już i tak miał wrażenie, że wystarczająco podpadł nauczycielowi, a triumfalny uśmieszek blondynki tylko jeszcze pobudzał go do działania. Odniósł wrażenie, że dziewczyna była przekonana, że nie podoła tej nietypowej propozycji, ale jej niedoczekanie. W końcu gdyby nie wygrał nie nazywałby się Brad Norton.
A więc panie Norton, niech pan mi odpowie, co kiedy i co było początkiem operacji Overlord?
Prawa dłoń blondynki od razu powędrowała ku górze dając znak zarówno nauczycielowi jak i reszcie klasy, że doskonale zna odpowiedź na to pytanie. Dziewczyna była pewna, że Brad się zbłaźni… no, ale cóż…
Chodzi profesorowi o lądowanie wojsk alianckich w Normandii, które miało miejsce 6 czerwca 1944 pod dowództwem generała Eisenhowera? W sumie często termin Operacja Overlord jest błędnie utożsamiany z samym tylko lądowaniem wojsk sprzymierzonych na plażach Normandii w dniu 6 czerwca. W rzeczywistości obejmowała ona blisko trzymiesięczne działania wojenne toczone na obszarze północno-zachodniej Francji do końca sierpnia 1944 roku.
Chłopak z uśmiechem przypatrywał się zaskoczonym minom zarówno nauczyciela jak i wyniosłej blondynki. Wygrał… jak zwykle...

TEN SAM DZIEŃ - KILKA GODZIN PÓŹNIEJ
Layla, siedziała na kanapie w salonie i oglądała jakiś serial. Miała całe mieszkanie dla siebie. Przyrodnia siostra po szkole miała spotkanie ze swoim chłopakiem, a matka i ojczym wybrali się na romantyczny obiad tylko we dwoje. Miała chwilę dla siebie i swoich myśli. Zresztą ostatnio jej relacje z rodzicielką dalekie były od idealnych. Kością niezgody cały czas była chęć przejścia na całkowite zawodowstwo w łyżwiarstwie figurowym. Layla wcale nie zamierzała ustąpić, a Monica postanowiła zrobić wszystko by dziewczyna ukończyła szkołę, a pasja pozostała tylko rozrywką. 
Wsparcie w ukochanym ojcu nie dawało jej wielkiej pociechy. Wiedziała, że prędzej czy później ojciec spojrzy na nią z troską i miłością i poprosi ją by odpuściła. Mark nie chciał żeby Monica nienawidziła go jeszcze bardziej. Co prawda to on powinien mieć do niej większy żal, ale wychodziło na to, że kobieta cały czas go o coś obwiniała. Dla Layli ta cała sytuacja była coraz gorsza. Rodzice odnosili się do siebie niechętnie, a mama chciała żeby traktowała ojczyma jak kogoś  bliskiego. Nie umiała polubić Davida tak jak Emily polubiła jej mamę. Emily żywiła do brunetki zdecydowanie inne uczucia, kobieta zastępowała jej w jakiś sposób rodzicielkę, której nigdy nie poznała. Layla miała ojca. Kontaktowała się z nim. Kochała go. Uważała, że naprawdę relacje jej i Davida są co najmniej przyzwoite. Nie kłócili się, ale szanowali. Chociaż chciała to nie była w stanie dać z siebie więcej. Jej ojciec miał na imię Mark, a nie David. 
Ubrana tylko w lekką koszulkę i krótkie szorty rozłożyła się na całej kanapie. Dzień bez treningu spędzała właśnie w taki sposób - na lenistwie. Nie spodziewała się powrotu nikogo do kolacji. Pokręciła głową tylko na kolejne perypetie swoich ulubionych bohaterów. Spokojny relaks przerwał nagle dzwonek do drzwi. Rudowłosa westchnęła i wstała z kanapy. Była pewna, że to jej siostra zapomniała kluczy od mieszkania. Aby wejść do budynku należało znać tylko kod, to samo tyczyły windy. 
Oj, Emily… Kiedyś zapomnisz własnej gło… - urwała w połowie, bo jej ciemnym oczom ukazała się postać wysokiego blondyna, którego kojarzyła ze szkolnych korytarzy. Gdzieś coś jej majaczyło, że należał do paczki blondynki. 
Cześć… Znaczy…. Ja nie jestem Emily - wydukał chłopak równie speszony jak i ona. 
Widzę - pokiwała głową dziewczyna. 
Chociaż nie przeczę, że właśnie jej szukam. - uśmiechając się nerwowo chłopak włożył dłonie do kieszeni spodni - Ale widzę, że ty też nie jesteś Emily.
Jestem jej siostrą. Emily nie ma. Z tego co wiem to poszła, gdzieś z tym półgłówkiem Zackiem. 
Blondyn, mimo ogromnych chęci nie mógł ukryć rozbawienia. Spoglądając zaciekawiony na dziewczynę mimowolnie zlustrował ją wzrokiem od stóp do głowy, z nadzieją, że jego zachowanie nie będzie aż tak widoczne.
To niedobrze. Byliśmy umówieni na to wspólne robienie projektu, a teraz w sumie nie wiem co mam zrobić. Wiesz, kiedy Emily będzie w domu? 
Nie wiem - pokręciła głową. - Poczekaj, spróbuję do niej zadzwonić. - Cofnęła się do salonu, skąd wróciła z komórką przy uchu. - Ma wyłączony telefon. Może chcesz na nią poczekać? Nie powinna wrócić późno - uchyliła szerzej drzwi. 
Nie chcę sprawiać kłopotu. - jeszcze bardziej wpychając dłonie do kieszeni spodni chłopak nieśmiało na nią spojrzał - Poza tym nawet się nie przedstawiłem! - zdając sobie sprawę z własnego gapiostwa blondyn lekko stuknął się otwartą dłonią w czoło - Jestem Trevor. Trevor Montgomery, chodzę razem z Emily do tej samej grupy na fizyce.
Layla McAdams. Nie będziesz przeszkadzał. Może mojej zapominalskiej siostrze szybko się przypomni, że umówiła się z tobą, a nie z tym idiotą. 
Odnoszę wrażenie, że chyba bardzo nie lubisz Zaca, zgadłem? 
To i tak lekkie określenie - zaśmiała się. 
A więc już coś nas łączy. - odwzajemniając gest, chłopak mimowolnie się rozluźnił - Jeśli twoja propozycja jest nadal aktualna, to z przyjemnością poczekam z tobą na Emily i tak nie mam nic do roboty.
Jasne. Wchodź - odsunęła się, a potem zamknęła za nim drzwi. - Chcesz coś do picia? 
Jeśli to nie będzie kłopot to poproszę wodę. - wchodząc do środka Trevor nie mógł oprzeć się pokusie rozejrzenia się po mieszkaniu; już z zewnątrz dom wydawał mu się być okazałym, a wnętrze tylko potwierdziło jego przekonanie - Chodzisz do naszej szkoły? Nigdy cię u nas nie widziałem.
Jestem tą siostrą z mniejszym temperamentem i zazwyczaj trzymam się na uboczu - odpowiedziała, gdy wróciła z kuchni z dwiema szklankami wody. - Za to, ciebie już pamiętam. Jesteś synem tego senatora Montgomery’ego, tak? 
Mam wrażenie, że moja sława mnie wyprzedza. - lekko wzruszając ramionami chłopak wziął od dziewczyny napój, rozmowa o ojcu nigdy nie przychodziła mu łatwo, zawsze miał wrażenie, że inni rozmawiają z nim tylko po to, aby zasłużyć sobie na pięć minut sławy u jego boku - Chociaż nie chciałbym być kojarzony jako syn senatora. 
Jasne. Rozumiem. - Usiadła na wolnym fotelu. Dopiero zdała sobie sprawę, że ma bardzo głęboki głos. Drżała za każdym razem, gdy się odezwał. Nie dziwiła się, że połowa dziewczyn z jej szkoły za nim szalała. 
Blondyn przez chwilę zastanawiał się gdzie usiąść. W końcu zajął miejsce na kanapie, tuż naprzeciwko rudowłosej dziewczyny. Był zdziwiony tym, że chodzi razem z nim do jednej szkoły. Nigdy wcześniej jej nie widział, a odnosił wrażenie, że Layla należy do tych dziewcząt, które bardzo łatwo zapadają w pamięć.
Naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego wcześniej się nie spotkaliśmy.
Widać nie rzucam się w oczy - wzruszyła ramionami. 
Albo to ja źle do tej pory patrzyłem. -  chłopak zaśmiał się głośno - Naprawdę, kolor twoich włosów, zdecydowanie wyróżnia cię w tłumie.
Dzięki - zarumieniła się lekko. - Słyszałam od Emily, że masz szansę na grę w turnieju w naszym mieście. Wielki Szlem, tak? 
Mam taką nadzieję, ale wszystko rozstrzygnie się w najbliższych dniach, chociaż ja oczywiście bardzo chciałbym tam zagrać.
Pewnie ci się uda - uśmiechnęła się lekko. 
Zobaczymy. Interesujesz się tenisem, tak? 
Nie bardzo. Ja trenuje łyżwiarstwo figurowe. 
Zawodowo? - szczerze zainteresowany tym faktem chłopak spojrzał uważnie na dziewczynę 
Chyba tak… Znaczy nie startowałam nigdzie, ale zastanawiam się nad tym. 
Muszę się przyznać, że coraz bardziej mnie intrygujesz. 
Dzięki - zarumieniła się. 
Nie ma za co, za prawdę nigdy nie trzeba dziękować. - lekkość z jaką prowadził rozmowę z dziewczyną zadziwiała samego chłopaka 
Nigdy nie był typem playboya i łamacza serc. Odnosił wrażenie, że w kontaktach damsko-męskich brakowało mu takiej nutki zadziorności i większej pewności siebie. Niemniej jednak teraz, siedząc w obcym salonie, naprzeciwko bardzo ładnej, młodej dziewczyny nie czuł się jakoś mocno skrępowany.
Trevor już chciał się o coś zapytać, kiedy usłyszał, że drzwi którymi nie tak dawno wszedł, otworzyły się zamaszyście. Dźwięk rzucania jakiegoś ciężkiego przedmiotu na podłogę sprawił, że rudowłosa zaśmiała się głośno.
Idzie huragan, a więc Emily, łaskawie wróciła do domu. - odpowiedziała widząc zaskoczoną minę chłopaka
Jestem! - jakby na potwierdzenie słów przyrodniej siostry blondynka odkrzyknęła z przedpokoju - Na początku chcę dużego steka, a potem już tylko niech mój prywatny niewolnik masuje i karmi mnie winogronami. I nie ma mnie dla nikogo! 
No to chyba zapomniałaś o projekcie! I sądziłam, że ten pseudo-chłopak cię zabrał na obiad - dodała Layla. 
Obiad?! Zamówił mi sałatkę z samymi warzywami i ty to nazywasz obiadem?! I o jakim projekcie do cholery mówisz?! - wchodząc do pokoju wzrok dziewczyny od razu powędrował na szczerze rozbawionego chłopaka siedzącego wygodnie w ich salonie - Trevor?! Boże to na dzisiaj się umówiliśmy?! 
Widać twój facet uważa, że jesteś za gruba - zaśmiała się rudowłosa. - Wyjaśnijcie wszystko sobie, a ja idę do siebie - wstała z fotela. 
Widzę, że już poznałeś moją wredną siostrę, Trevor. - przewracając oczami blondynka uśmiechnęła się szeroko - Zaraz zabierzemy się za ten projekt tylko najpierw zjem! Też masz na coś ochotę?
Nie, ja jadłem już - odparł i odprowadził Laylę wzrokiem.