niedziela, 5 lutego 2017

Rozdział 6 - Co, gdybym powiedziala Ci że to wszystko było przeznaczeniem, uwierzyłbyś mi?


Brad siedział znudzony na lekcji historii i zirytowany przewracał oczami. Ten temat przerabiał dokładnie przed opuszczeniem swojej poprzedniej szkoły. Beznamiętnie stukając długopisem o blat swojego stolika intensywnie wpatrywał się w zegar wiszący tuż nad tablicą. Tak bardzo nie chciał tutaj być. Ci wszyscy ludzie, nauczyciele doprowadzali do szału. Najchętniej w ogóle by tutaj nie przychodził. Niestety, rodzice postawili na swoim i jak na razie był zmuszony słuchać się ich i robić to co do niego należało… ale do czasu, po uzyskaniu pełnoletności z pewnością nie będzie więcej się tutaj kisił. 
Jego wzrok mimowolnie powędrował na siedzącą w rzędzie obok blondynkę. Wpatrywała się w nauczyciela historii jak w jakieś bóstwo, a każdą jak się domyślał, nową informację zapisywała skrzętnie w zeszycie i kiwała ze zrozumieniem głową. Irytowała go. Miała zarozumiały wyraz twarzy. Na dodatek trzymała się z tym całym Quatrinem, którego też nie cierpiał. Zastanawiał się nawet co ona w nim widzi. Była zdecydowanie spokojniejsza niż ten pozer. Pokręcił głową i przekartkował ze zniecierpliwieniem książkę do historii. To wszystko było banalne. 
Zniecierpliwiony po raz kolejny spojrzał na zegarek. Jego wskazówki jak na złość przesuwały się tak powoli, że sam Brad odnosił wrażenie iż ugrzązł w czasie. Głośno wzdychając ponownie przeniósł wzrok na siedzącą w rzędzie obok blondynkę. Była nawet ładna. Może nie do końca w jego guście, ale wcale się nie dziwił się dlaczego ten dupek Zac na nią poleciał. Jeśli ona miała podobny charakter jak ten pseudo piękniś to naprawdę do siebie pasowali.
Ziemia do pana Nortona. Czy pan Norton mnie słyszy?
Pełen pogardy głos historyka wyrwał chłopaka z natłoku własnych myśli. Lekko kręcąc głową Brad spojrzał wyczekująco na nauczyciela. Ze zdziwieniem zauważył, że również blondynka, na którą wcześniej zwrócił uwagę, z zainteresowaniem mu się przygląda.
- Pan Norton chyba uważa, że nasze spotkanie, za niezwykle nieciekawe, prawda? Myśli pan o niebieskich migdałach czy jak? 
- Słucham? - chłopak odkasłując wyprostował się - Przepraszam, lekko się zamyśliłem.
- Zauważyłem - mężczyzna z nieukrywaną radością sięgnął po długopis leżący na blacie biurka - Ale mam nadzieję, że ustna odpowiedź sprawi, że szanowny pan Norton wróci na ziemię, a nie będzie bujał w obłokach.
Palant.
Uśmiechając się lekko chłopak uważnie przyjrzał się nauczycielowi. Na pierwszy rzut oka można była zauważyć, że swój zawód mężczyzna wykonywał raczej z przymusu niż z przyjemności. Nie znosił swoich uczniów i to naprawdę można było wyczuć.
Jeśli pan profesor ma taką zachciankę, to proszę mnie pytać.
Brad nigdy nie krył się ze swoim stylem bycia. Do tej pory, jeszcze żaden pedagog nie był w stanie zaciekawić go na tyle, aby z czystej ciekawości rozbudzonej na lekcji sięgnąć głębiej do książek. Uczył się dla siebie, to prawda, ale miał wrażenie, że mimo wszystko robił to jednak z przymusu niż z czystej przyjemności.
- Żarty się pana trzymają, panie Norton. Zobaczymy, czy zaraz również będzie się pan tak uśmiechał, jak wstawię panu niedostateczny. 
- Skąd pan profesor wie, że taką ocenę mi wstawi. Jakąś kobieca intuicja czy jak? 
Emily, była zaskoczona, że ktoś tak może odzywać się do nauczyciela. Miała wrażenie, że prowadzący zajęcia za chwilę eksploduje. Norton sobie zdecydowanie za dużo pozwalał. Już dawno powinien zostać wyrzucony z sali zajęć. Z lekkim zaciekawieniem dziewczyna przyglądała się dalszemu rozwojowi całej sytuacji.
Skoro z pana taki żartowniś. To może zagramy w grę, panie Norton? Jeśli odpowie pan poprawnie na moje pytanie daruję panu nieuwagę i nie pociągnę pana do odpowiedzialności za dzisiejsze zachowanie, zgoda? 
Przyjmuję wyzwanie.
Nie miał powodu, żeby nie zaryzykować. Już i tak miał wrażenie, że wystarczająco podpadł nauczycielowi, a triumfalny uśmieszek blondynki tylko jeszcze pobudzał go do działania. Odniósł wrażenie, że dziewczyna była przekonana, że nie podoła tej nietypowej propozycji, ale jej niedoczekanie. W końcu gdyby nie wygrał nie nazywałby się Brad Norton.
A więc panie Norton, niech pan mi odpowie, co kiedy i co było początkiem operacji Overlord?
Prawa dłoń blondynki od razu powędrowała ku górze dając znak zarówno nauczycielowi jak i reszcie klasy, że doskonale zna odpowiedź na to pytanie. Dziewczyna była pewna, że Brad się zbłaźni… no, ale cóż…
Chodzi profesorowi o lądowanie wojsk alianckich w Normandii, które miało miejsce 6 czerwca 1944 pod dowództwem generała Eisenhowera? W sumie często termin Operacja Overlord jest błędnie utożsamiany z samym tylko lądowaniem wojsk sprzymierzonych na plażach Normandii w dniu 6 czerwca. W rzeczywistości obejmowała ona blisko trzymiesięczne działania wojenne toczone na obszarze północno-zachodniej Francji do końca sierpnia 1944 roku.
Chłopak z uśmiechem przypatrywał się zaskoczonym minom zarówno nauczyciela jak i wyniosłej blondynki. Wygrał… jak zwykle...

TEN SAM DZIEŃ - KILKA GODZIN PÓŹNIEJ
Layla, siedziała na kanapie w salonie i oglądała jakiś serial. Miała całe mieszkanie dla siebie. Przyrodnia siostra po szkole miała spotkanie ze swoim chłopakiem, a matka i ojczym wybrali się na romantyczny obiad tylko we dwoje. Miała chwilę dla siebie i swoich myśli. Zresztą ostatnio jej relacje z rodzicielką dalekie były od idealnych. Kością niezgody cały czas była chęć przejścia na całkowite zawodowstwo w łyżwiarstwie figurowym. Layla wcale nie zamierzała ustąpić, a Monica postanowiła zrobić wszystko by dziewczyna ukończyła szkołę, a pasja pozostała tylko rozrywką. 
Wsparcie w ukochanym ojcu nie dawało jej wielkiej pociechy. Wiedziała, że prędzej czy później ojciec spojrzy na nią z troską i miłością i poprosi ją by odpuściła. Mark nie chciał żeby Monica nienawidziła go jeszcze bardziej. Co prawda to on powinien mieć do niej większy żal, ale wychodziło na to, że kobieta cały czas go o coś obwiniała. Dla Layli ta cała sytuacja była coraz gorsza. Rodzice odnosili się do siebie niechętnie, a mama chciała żeby traktowała ojczyma jak kogoś  bliskiego. Nie umiała polubić Davida tak jak Emily polubiła jej mamę. Emily żywiła do brunetki zdecydowanie inne uczucia, kobieta zastępowała jej w jakiś sposób rodzicielkę, której nigdy nie poznała. Layla miała ojca. Kontaktowała się z nim. Kochała go. Uważała, że naprawdę relacje jej i Davida są co najmniej przyzwoite. Nie kłócili się, ale szanowali. Chociaż chciała to nie była w stanie dać z siebie więcej. Jej ojciec miał na imię Mark, a nie David. 
Ubrana tylko w lekką koszulkę i krótkie szorty rozłożyła się na całej kanapie. Dzień bez treningu spędzała właśnie w taki sposób - na lenistwie. Nie spodziewała się powrotu nikogo do kolacji. Pokręciła głową tylko na kolejne perypetie swoich ulubionych bohaterów. Spokojny relaks przerwał nagle dzwonek do drzwi. Rudowłosa westchnęła i wstała z kanapy. Była pewna, że to jej siostra zapomniała kluczy od mieszkania. Aby wejść do budynku należało znać tylko kod, to samo tyczyły windy. 
Oj, Emily… Kiedyś zapomnisz własnej gło… - urwała w połowie, bo jej ciemnym oczom ukazała się postać wysokiego blondyna, którego kojarzyła ze szkolnych korytarzy. Gdzieś coś jej majaczyło, że należał do paczki blondynki. 
Cześć… Znaczy…. Ja nie jestem Emily - wydukał chłopak równie speszony jak i ona. 
Widzę - pokiwała głową dziewczyna. 
Chociaż nie przeczę, że właśnie jej szukam. - uśmiechając się nerwowo chłopak włożył dłonie do kieszeni spodni - Ale widzę, że ty też nie jesteś Emily.
Jestem jej siostrą. Emily nie ma. Z tego co wiem to poszła, gdzieś z tym półgłówkiem Zackiem. 
Blondyn, mimo ogromnych chęci nie mógł ukryć rozbawienia. Spoglądając zaciekawiony na dziewczynę mimowolnie zlustrował ją wzrokiem od stóp do głowy, z nadzieją, że jego zachowanie nie będzie aż tak widoczne.
To niedobrze. Byliśmy umówieni na to wspólne robienie projektu, a teraz w sumie nie wiem co mam zrobić. Wiesz, kiedy Emily będzie w domu? 
Nie wiem - pokręciła głową. - Poczekaj, spróbuję do niej zadzwonić. - Cofnęła się do salonu, skąd wróciła z komórką przy uchu. - Ma wyłączony telefon. Może chcesz na nią poczekać? Nie powinna wrócić późno - uchyliła szerzej drzwi. 
Nie chcę sprawiać kłopotu. - jeszcze bardziej wpychając dłonie do kieszeni spodni chłopak nieśmiało na nią spojrzał - Poza tym nawet się nie przedstawiłem! - zdając sobie sprawę z własnego gapiostwa blondyn lekko stuknął się otwartą dłonią w czoło - Jestem Trevor. Trevor Montgomery, chodzę razem z Emily do tej samej grupy na fizyce.
Layla McAdams. Nie będziesz przeszkadzał. Może mojej zapominalskiej siostrze szybko się przypomni, że umówiła się z tobą, a nie z tym idiotą. 
Odnoszę wrażenie, że chyba bardzo nie lubisz Zaca, zgadłem? 
To i tak lekkie określenie - zaśmiała się. 
A więc już coś nas łączy. - odwzajemniając gest, chłopak mimowolnie się rozluźnił - Jeśli twoja propozycja jest nadal aktualna, to z przyjemnością poczekam z tobą na Emily i tak nie mam nic do roboty.
Jasne. Wchodź - odsunęła się, a potem zamknęła za nim drzwi. - Chcesz coś do picia? 
Jeśli to nie będzie kłopot to poproszę wodę. - wchodząc do środka Trevor nie mógł oprzeć się pokusie rozejrzenia się po mieszkaniu; już z zewnątrz dom wydawał mu się być okazałym, a wnętrze tylko potwierdziło jego przekonanie - Chodzisz do naszej szkoły? Nigdy cię u nas nie widziałem.
Jestem tą siostrą z mniejszym temperamentem i zazwyczaj trzymam się na uboczu - odpowiedziała, gdy wróciła z kuchni z dwiema szklankami wody. - Za to, ciebie już pamiętam. Jesteś synem tego senatora Montgomery’ego, tak? 
Mam wrażenie, że moja sława mnie wyprzedza. - lekko wzruszając ramionami chłopak wziął od dziewczyny napój, rozmowa o ojcu nigdy nie przychodziła mu łatwo, zawsze miał wrażenie, że inni rozmawiają z nim tylko po to, aby zasłużyć sobie na pięć minut sławy u jego boku - Chociaż nie chciałbym być kojarzony jako syn senatora. 
Jasne. Rozumiem. - Usiadła na wolnym fotelu. Dopiero zdała sobie sprawę, że ma bardzo głęboki głos. Drżała za każdym razem, gdy się odezwał. Nie dziwiła się, że połowa dziewczyn z jej szkoły za nim szalała. 
Blondyn przez chwilę zastanawiał się gdzie usiąść. W końcu zajął miejsce na kanapie, tuż naprzeciwko rudowłosej dziewczyny. Był zdziwiony tym, że chodzi razem z nim do jednej szkoły. Nigdy wcześniej jej nie widział, a odnosił wrażenie, że Layla należy do tych dziewcząt, które bardzo łatwo zapadają w pamięć.
Naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego wcześniej się nie spotkaliśmy.
Widać nie rzucam się w oczy - wzruszyła ramionami. 
Albo to ja źle do tej pory patrzyłem. -  chłopak zaśmiał się głośno - Naprawdę, kolor twoich włosów, zdecydowanie wyróżnia cię w tłumie.
Dzięki - zarumieniła się lekko. - Słyszałam od Emily, że masz szansę na grę w turnieju w naszym mieście. Wielki Szlem, tak? 
Mam taką nadzieję, ale wszystko rozstrzygnie się w najbliższych dniach, chociaż ja oczywiście bardzo chciałbym tam zagrać.
Pewnie ci się uda - uśmiechnęła się lekko. 
Zobaczymy. Interesujesz się tenisem, tak? 
Nie bardzo. Ja trenuje łyżwiarstwo figurowe. 
Zawodowo? - szczerze zainteresowany tym faktem chłopak spojrzał uważnie na dziewczynę 
Chyba tak… Znaczy nie startowałam nigdzie, ale zastanawiam się nad tym. 
Muszę się przyznać, że coraz bardziej mnie intrygujesz. 
Dzięki - zarumieniła się. 
Nie ma za co, za prawdę nigdy nie trzeba dziękować. - lekkość z jaką prowadził rozmowę z dziewczyną zadziwiała samego chłopaka 
Nigdy nie był typem playboya i łamacza serc. Odnosił wrażenie, że w kontaktach damsko-męskich brakowało mu takiej nutki zadziorności i większej pewności siebie. Niemniej jednak teraz, siedząc w obcym salonie, naprzeciwko bardzo ładnej, młodej dziewczyny nie czuł się jakoś mocno skrępowany.
Trevor już chciał się o coś zapytać, kiedy usłyszał, że drzwi którymi nie tak dawno wszedł, otworzyły się zamaszyście. Dźwięk rzucania jakiegoś ciężkiego przedmiotu na podłogę sprawił, że rudowłosa zaśmiała się głośno.
Idzie huragan, a więc Emily, łaskawie wróciła do domu. - odpowiedziała widząc zaskoczoną minę chłopaka
Jestem! - jakby na potwierdzenie słów przyrodniej siostry blondynka odkrzyknęła z przedpokoju - Na początku chcę dużego steka, a potem już tylko niech mój prywatny niewolnik masuje i karmi mnie winogronami. I nie ma mnie dla nikogo! 
No to chyba zapomniałaś o projekcie! I sądziłam, że ten pseudo-chłopak cię zabrał na obiad - dodała Layla. 
Obiad?! Zamówił mi sałatkę z samymi warzywami i ty to nazywasz obiadem?! I o jakim projekcie do cholery mówisz?! - wchodząc do pokoju wzrok dziewczyny od razu powędrował na szczerze rozbawionego chłopaka siedzącego wygodnie w ich salonie - Trevor?! Boże to na dzisiaj się umówiliśmy?! 
Widać twój facet uważa, że jesteś za gruba - zaśmiała się rudowłosa. - Wyjaśnijcie wszystko sobie, a ja idę do siebie - wstała z fotela. 
Widzę, że już poznałeś moją wredną siostrę, Trevor. - przewracając oczami blondynka uśmiechnęła się szeroko - Zaraz zabierzemy się za ten projekt tylko najpierw zjem! Też masz na coś ochotę?
Nie, ja jadłem już - odparł i odprowadził Laylę wzrokiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz