niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 8 - Weź mą dłoń. Weź cały mój świat także. Nie mogę się powstrzymać przed zakochaniem w tobie


Layla siedziała razem ze Stellą na stołówce. Zajadały się wspólnie ciastkami, które zrobiła koleżanka rudowłosej i śmiały się z jakiegoś artykułu w gazecie. McAdams kompletnie zapomniała o tym, że Trevor miał usiąść obok niej. W zasadzie to wcale nie przyłożyła do tego uwagi, bo sądziła, że się z niej nabija. W końcu należał do paczki Zaca, który właśnie śmiał się na całe pomieszczenie z jakiegoś żartu kogoś z paczki. Równocześnie rozglądał się czy wszyscy dookoła widzą jak wspaniale się bawi. Layla zauważyła jednak, że Trevora nie ma przy ich stoliku. Zauważyła go, gdy stał w kolejce po jakiś napój. Pomachał jej, a ona kiwnęła mu tylko głową. Potem przerażona stwierdziła, że on faktycznie idzie w ich kierunku. 
- Siadaj Trevor - zawołał do niego Zack, ale chłopak tylko pokręcił głową i skręcił lewo zamiast w prawo. - No, gdzie ty idziesz? 
- Cześć Layla - powiedział z uśmiechem do rudowłosej i zajął miejsce naprzeciwko niej. 
- To ja idę do tej biblioteki - powiedziała Stella i zabrała swoje rzeczy.
- Miałaś iść po zajęciach. 
- Ale muszę iść teraz - stwierdziła dziewczyna i już szła w stronę wyjścia. 
- Cześć, Trevor - odwzajemniła jego gest McAdams. - Pomyliłeś stoliki czy jak? 
- Nic podobnego - uśmiechając się szeroko chłopak wygodniej rozsiadł się na plastikowym krzesełku - Przecież ostatnio mówiłem, że się do ciebie przysiądę.
- A po co? - uniosła pytająco brew do góry. 
- A czy do tego musi być jakiś powód? - nawet na chwile nie spuszczając z niej wzroku Trevor otworzył swój napój - Po prostu pomyślałam, że możemy razem zjeść lunch.
- Jasne, że możemy - wzruszyła ramionami. 
- Chyba przestraszyłem twoją koleżankę, co? 
- Chyba tak - uśmiechnęła się lekko. 
- Naprawdę jestem taki straszny? - śmiejąc się chłopak wziął spory łyk napoju 
- Nie… Jesteś przystojny. Jeny - jęknęła zażenowana. - Przepraszam - powiedziała i poczuła jak jej policzki przybierają barwę szkarłatu. 
- Nie masz mnie za co przepraszać - odpowiadając uśmiechem nie umiał ukryć zadowolenia - Podbudowałaś moje ego, bo już myślałem, że dostanę angaż jedynie do głównej roli w Pięknej i Bestii i bynajmniej nie zagrałbym Pięknej.
- Cóż myślę, że miałbyś jeszcze większe powodzenie w damskiej części szkoły niż masz.
- E tam, przesadzasz. Wcale tak dużo adoratorek nie mam. A już z pewnością mniej niż ty wielbicieli. 
- Znajdź mi chociaż jednego - przewróciła oczami. 
- A jeśli znajdę jednego to obiecaj mi, że pójdziesz ze mną do kina.
- Zakład stoi - przytaknęła na jego układ. 
- Chcesz żebym wskazał ci chociaż jednego, tak? A więc proszę, siedzi tuż przed tobą, a teraz powiedz mi czy jutrzejszy wieczór pasuje ci na wyprawę do kina? - może i zachował się jak wariat, ale postanowił postawić sprawę jasno i albo wygra wszystko, albo odejdzie z niczym
- T...T...Ty? - wykrztusiła zaskoczona. 
- Dokładnie. - uśmiechając się szeroko chłopak uważnie przyglądał się jej drobnej twarzy, aby móc wyczuć jak zareaguje na jego wyznanie - A więc jutro, 19? Wpadnę po ciebie.
- Jasne - pokiwała głową. - Będę gotowa na 19. 
- Super. Będę punktualnie, a teraz uciekam na chemię, bo jak się spóźnię Smoczyca znowu weźmie mnie do odpowiedzi. Do zobaczenia jutro, Layla. - wstając od stolika z twarzy Trevora nawet na ułamek sekundy nie schodził uśmiech, w końcu udało mu się dopiąć swego i jutro czeka go przemiły wieczór w towarzystwie dziewczyny, która od kilku dni cały czas zaprzątała jego myśli.
- Do jutra - uśmiechnęła się lekko i pomachała mu. 
Layla dokończyła swoją sałatkę z oliwkami, a potem wyrzuciła pudełeczko do pobliskiego kosza na śmieci. Odłożyła tackę na miejsce i skierowała się do wyjścia. Zamierzała jeszcze wziąć ze swojej szafki dodatkową paczkę chusteczek. Była kompletnie zaskoczona zachowaniem Tevora. Jednak podobał się jej, był chyba normalny, a przynajmniej takie stwarzał pozory. Wychodziła właśnie ze stołówki, gdy ktoś szarpnął ją za ramię. 
- Emily! - krzyknęła oburzona rudowłosa. - Kompletnie ci odbija od kiedy jesteś z tym kretynem. 
- Nie emiluj mi tu teraz! Panno McAdams co to ma być?! 
- Ale o czym ty mówisz? - spojrzała na przyrodnią siostrę zaskoczona. 
- Już ty dobrze wiesz o czym mówię! Co to było z Trevorem, co? Podrywasz naszego szkolnego bożyszcze, siostrzyczko nie poznaję cię! - śmiejąc się blondynka objęła Laylę ramieniem - Cicha woda brzegi rwie!
- Nikogo nie podrywam - przewróciła oczami. - A nawet jeśli, to on w odróżnieniu od Zaca ma mózg i go używa. 
- A więc coś na rzeczy jest! - Emily udała, że nie słyszy uwagi odnośnie swojego chłopaka - To kiedy macie pierwszą randkę? 
- Spotykamy się jutro o 19. Idziemy do kina. 
-Patrzę, że nasz Trevorek też się nie patyczkuje! Jutro zrobimy cię na bóstwo! Zobaczysz Montgomery padnie jak cię zobaczy! - nie kryjąc entuzjazmu blondynka mocno przytuliła siostrę - Ależ ja się cieszę. Muszę powiedzieć reszcie, ale zrobię to kiedy spotkam się z nimi wieczorem na koszu. 
- Skoro musisz stać się naczelną plotkarą w szkole - wzruszyła ramionami. - To tylko wypad do kina. Nie ma o co robić hałasu. 
- Ja już swoje wiem, siostrzyczko! - Emily spojrzała uważnie na rudowłosą - Tu szykuje się jakaś grubsza sprawa i zobaczysz, że za jakiś czas powiem ci “a nie mówiłam”, zobaczysz i wspomnisz moje słowa.
- Matko, ogarnij się - przewróciła uwagę. - Nie dziwię się, że wcinasz tyle czekolady. Tyle papląc to już ją spaliłaś. 
- Oj tam, oj tam. Lecę na historię siostrzyczko, a wiesz jakbyś potrzebowała alibi przed Monicą to spokojnie możesz na mnie liczyć. - szybko muskając wargami policzek dziewczyny blondynka równie szybko jak się pojawiła zniknęła w tłumie wychodzących ze stołówki nastolatków.

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ
Późnym popołudniem Brad, zgarniając ze swojego pokoju jedynie plecak i bluzę, planował w miarę szybko wydostać się z domu. Miał ku temu dwa powody - po pierwsze nie chciał się spóźnić na umówione spotkanie ze szkolnymi kolegami;  a po drugie wolał nie spowiadać się rodzicom z kim i dokąd się się wybiera. Chłopak oczywiście kochał zarówno swoją matkę jak i ojca, ale czasem miał wrażenie, że wciąż traktują go jak dziecko i pragną nadmiernie kontrolować, a on był już prawie dorosły. 
Mimo wcześniejszych założeń nie udało się mu się wymknąć nie spostrzeżony, zabarkowało kilku sekund. Jego mama zauważyła go w momencie, w którym naciskał na klamkę.
- Wybierasz się gdzieś? 
- Tak, idę się spotkać z kolegami ze szkoły. Umówiliśmy się na grę w kosza.
- Nowi koledzy? - kobieta uśmiechnęła się delikatnie, a w kącikach jej oczu pojawiły się kurze łapki - Co to za koledzy? Jak mają na imię? Sympatyczni są? Może zaprosisz ich do nas, przygotuje wam coś smacznego.
- Mamooo, proszę cię! My nie mamy już dziesięciu lat i to są po prostu koledzy, okej? Tyle powinno ci wystarczyć na razie. - chłopak przewrócił oczami - A teraz idę, bo nie chcę się spóźnić. Cześć, będę późno.
Nie czekał na żadną reakcję rodzicielki. Szybko wychodząc z domu zerknął jeszcze na wyświetlacz swojego telefonu. Na szczęście razem z paczką Zaca umówił się na boisku niedaleko jego domu, więc powinien spokojnie zdążyć. Mimo wcześniejszych obiekcji co do Quatrina, Brad musiał stwierdzić, że pozory mogą mylić. Co prawda Zac za bardzo szpanował i uważał siebie za najpopularniejszego chłopaka w szkole,  jednak mimo wszystko Norton powoli zaczynał coraz lepiej czuć się w paczce, był rozpoznawany, szanowany i wreszcie nikt nie uważał go dziwaka. Z całej grupy jeszcze wyłącznie Emily działała mu na nerwy. Mieli mało okazji do rozmowy, ale za każdym razem gdy ją widział odnosił wrażenie, że jest jedną z tych przemądrzałych księżniczek, które myślą, że pozjadały wszystkie rozumy. Jej zachowanie chociażby na lekcjach historii tylko utwierdziło go w tym przekonaniu. Być może z czasem przekona się również do blondynki, podobnie jak to było w przypadku jej chłopaka. Chociaż strasznie nie znosił tego określenia to jednak wychodzi na to, że do tego potrzebny jest czas. 
- Cześć! - chłopak usłyszał za sobą lekko piskliwy wzrok - Brad, poczekaj! 
Odwracając się Norton zauważył wysoką, piękną blondynkę. 
- Cześć, Jenny.
Poznali się dzisiaj na ostatniej przerwie. O ile Emily wydawała się być przemądrzała, o tyle Smith była dokładnie jak te wszystkie blondynki z kawałów - śliczna, aczolwiek mądrością nie grzeszyła. 
Idealnie pasowałaby do Ricka.
Brunet nie mógł ukryć delikatnego uśmiechu. Poczekał chwilkę aż dziewczyna zrówna z nim krok po czym oboje ruszyli w dalszą drogę. Jenny cały czas paplała o jakiś błahostkach żwawo gestykulując, podczas gdy Brad jedynie lekko kiwał głową udając, że jej słucha. 
Kiedy doszli na miejsce spotkania okazało się, że brakuje już tylko Trevora. Witając się uściskiem dłoni z resztą chłopaków Norton kątem oka zerknął na Emily. 
- Jak jesteśmy wszyscy to muszę wam coś powiedzieć! Normalnie nie uwierzycie! Nasz Trevorek ma jutro randkę! - dziewczyna Zaca nie kryła zadowolenia
Przez grupkę przeszło chóralne “uuuu”. Jedynie druga blondynka lekko się skrzywiła.
- Z kim?  - do rozmowy włączył się Rick
- I tutaj uwaga! Z Laylą! 
- Tą rudą sztywniaczką?!
- Zac! Nie zapominasz się, co? - Emily spojrzała na Quatrina z wyrzutem - Mówisz o mojej siostrze! 
No nie próbuj mi wmówić, że jak ona z tobą o mnie rozmawia to wyznaje mi miłość, co? - Zac teatralnie przewrócił oczami - Toż ona mnie nie znosi, a ja nie cierpię jej. Ruda sztywniaczka i tyle.
Hiddleston mocno zacisnęła pięści, po czym nim nie mówiąc odwróciła się na pięcie i odeszła od całej grupy.
- Emily! No co ty najlepszego wyprawiasz?! - Quatrin poszedł za swoją dziewczyną i łapiąc ją mocno za nadgarstek pociągnął w bok, tak żeby reszta nie mogła słyszeć ich rozmowy
- Jestem ciekawa co Trevor w tej całej Layli widzi. - Jenny starała się być naturalna, jednak Brad od razu wyczuł co jest na rzeczy - Może to i siostra Emily, ale Zac ma racje, to ruda sztywniaczka. 
- Wygląda i zachowuje się jakby połknęła kij.
Norton lekko wzruszył ramionami. Wszystko wskazuje na to, że Trevor jest bardzo rozchwytywany i Shmit już ostrzyła sobie na niego pazurki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz