niedziela, 26 lutego 2017

Rozdział 9 - Nie powiem ci, co to naprawdę jest. Mogę ci jedynie powiedzieć, jak się czuję


Layla wygładzała raz po raz swoją zieloną bluzkę, którą miała na sobie. Nie wiedziała dlaczego tak bardzo denerwuje się przed spotkaniem z Trevorem. Przecież to do niczego nie zobowiązywało. Szli tylko do kina na jakiś film. Nie chciała przyznać sama przed sobą, że Montgomery zaczął się również podobać jej. Nie sądziła jednak, że kiedykolwiek zwróciłby na nią uwagę inaczej niż na siostrę swojej przyjaciółki. Przejechała usta bezbarwnym błyszczykiem. Postanowiła nie czekać na niego w domu, ale zejść na dół i czekać przed budynkiem.
Tymczasem Trevor siedząc w samochodzie, pożyczonym specjalnie na tę okazję od swojego ojca, zatrzymał się przed skrętem na ulicę, przy której stał dom Layly. Sam nie wiedział, czemu tak się denerwuje? Przecież to on wyszedł z propozycją tego spotkania, a teraz zaczął się obawiać, że rudowłosa najzwyczajniej w świecie go wyśmieje, albo w ostatniej chwili zmieni zdanie. Przeglądając się w lusterku wstecznym chłopak ocenił jeszcze swoją fryzurę po czym ponownie zapalił samochód i ruszył po Laylę.
Spacerowała wzdłuż wejścia do ich domu. Pocierała ramiona nerwowo. W końcu zauważyła jak jakiś samochód parkuje przy chodniku, a potem wysiada z niego Trevor. Uśmiechnęła się lekko do niego i założyła za ucho kosmyk niepokornych włosów.
- Cześć - przywitała go nieśmiało, gdy zrobiła kilka kroków w jego stronę.
- Cześć - na widok dziewczyny chłopak nie mógł się nie uśmiechnąć - Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. Ty również bardzo dobrze - powiedziała, ale w duchu jęknęła z żałości. Przecież wyglądał nieziemsko, aż nogi się pod nią ugięły.
- Uważaj bo jeszcze ci się tutaj zaczerwienie. - śmiejąc się Trevor otworzył przed Laylą drzwi od strony pasażera - Zapraszam.
- Dziękuję - wsiadła do środka i zapięła pasy.
Wciąż się uśmiechając brunet zajął swoje miejsce. Zapalając samochód wyjechał na ulicę i prowadząc kątem oka zerknął na swoją pasażerkę.
- Na jaki film idziemy?
- To znowu ty. Podobno jakaś komedia romantyczna.
- Myślałam, że pójdziemy na… jakiś film akcji - powiedziała zaskoczona, bo dokładnie na to była przygotowana. Jej mózg wcale nie akceptował słowa randka.
- Nie byłem pewny czy będzie ci taki film akcji odpowiadać i wolałem bezpieczniej pójść w komedie romantyczną.
- To miło z twojej strony - uśmiechnęła się.
- Mam rozumieć, że lubisz komedie romantyczne. W sumie mogłem zapytać Emily, ale wolałem jej nie dawać więcej powodów do rozmów i tak już o naszej... - brunet na chwilę się zaciął - … o naszym spotkaniu wie już chyba cała szkoła.
- Tak, bo moja siostra to paskudna papla. Mówiłam jej, że ma trzymać język za zębami.
- Dlatego wolałem zdać się na swoją intuicję. - co chwila chłopak zerkał na dziewczynę, nie mógł się na nią napatrzeć, wyglądała dzisiaj wyjątkowo zjawiskowo
-I nie zawiodła cię - uśmiechnęła się do niego.
- Ufff. - odwzajemniając uśmiech Trevor czuł jak powoli cały stres z niego zszedł i odprężył się - A jak twoja kariera sportowa? Już coś zdecydowałaś więcej?
- Tak, zdecydowałam się spróbować startów. W końcu może wyjść z tego coś więcej niż tylko dramat.
- W takim razie będę mocno trzymał kciuki.
- Nie dziękuję. A kiedy zaczynasz Wielki Szlem?
- Równo za tydzień.
- Stresujesz się już?
- Przy tobie cały stres gdzieś uszedł. - zerkając kątem oka brunet chciał zobaczyć reakcje dziewczyny - Może będziesz moim talizmanem szczęścia?
- Ja? Przecież mnie tam nawet nie będzie, ale jeśli pokażą w telewizji to obiecuję oglądać - zaśmiała się nerwowo.
- Ale jakbyś zmieniła zdanie, wszystko załatwię. - uśmiechając się delikatnie chłopak ponownie skupił się na jeździe i już po paru chwilach zaparkował pod kinem - Jesteśmy na miejscu.
- Widzę - powiedziała, gdy wysiadła z samochodu. - Bardzo dobrze jeździsz.
- Ojciec zawsze nalegał na to, że muszę jak najszybciej zrobić prawo jazdy i sam mnie uczył jeździć.
- Ja cały czas nie mogę się przemóc, żeby spróbować.
- Mogę cię trochę podszkolić. Sama mówiłaś, że dobrze jeżdżę, może się okazać, że nauczycielem też jestem niczego sobie.
- Przemyślę to - zaśmiała się pod nosem.
- Pani pozwoli. - stając przy niech Trevor wystawił w jej stronę swoje ramię
- Bardzo chętnie - ujęła go po ramię.
Nie sądziła, że będzie się, aż tak dobrze bawić z Trevorem. Jednak film był nawet dobry, a oni zaśmiewali się do łez. Kilka razy ich dłonie przypadkiem otarły się o siebie, a wtedy uciekali wzrokiem w drugą stronę. Ta sytuacja zarówno dla niej jak i dla niego była nowa. Wcześniej oczywiście umawiali się na randki i wychodzili gdzieś z osobami przeciwnej płci, ale żadna z tamtych relacji nie była wyjątkowa. Teraz było zupełnie inaczej i oboje doskonale odczuwali, że na linii pomiędzy nimi iskrzy. W końcu rudowłosa odważyła się na to, aby nieśmiało spojrzeć na swojego towarzysza, zamiast oddać się całkowicie końcówce filmu Trevor siedział zwrócony do niej twarzą i uśmiechał się promienie.
Ma naprawdę ładny uśmiech.
Karcąc się w myślach za swoje zachowanie dziewczyna niepewnie odwzajemniła uśmiech. Znajdowała się w kropce - z jednej wiedziała, że to nie jest najlepszy czas na miłość i związek, ale z drugiej nie mogła się oprzeć magnetycznemu spojrzeniu bruneta. W końcu mogli wyjść z kina na chłodny wieczór. Layla objęła się ramionami, bo jej cienki i ulubiony sweterek okazał się zbyt słabym zabezpieczeniem przed zimnem.
Widząc jak ciało dziewczyny reaguje na chłód Trevor, nie zastanawiając się długo, zdjął swoją -marynarkę i nałożył jej na ramiona.
- Powinna się przydać. - chłopak uśmiechnął się delikatnie
- Dziękuję, ale tobie będzie chłodno.
- Spokojnie, ja nie jestem ciepłolubny, lubię przyjemny chłód.
- To miłe z twojej strony.
- Mam nadzieję, że bawiłaś się równie dobrze jak ja? - otwierając jej drzwi od strony pasażera, nawet na chwilę nie spuszczał z niej wzroku
- Bardzo dobrze - pokiwała głową z entuzjazmem i wsiadła do samochodu.

Tymczasem
Siedząc na samym końcu kanapy w salonie Jenny Emily skrzyżowała ręce na piersiach. Nie chciała tutaj być, nadal miała za złe Zacowi, że wczoraj, przy całej ich paczce, obraził Laylę. Blondynka doskonale wiedziała, że zarówno jej przyrodnia siostra, jak i jej chłopak nie pałają do siebie miłością, ale miała nadzieję, że przynajmniej spróbują jakoś się tolerować. Na początku ich związku dziewczyna starała się ignorować ich wspólne zwady, jednak z czasem coraz bardziej zaczęło jej to ciążyć, a teraz stało się to wręcz nie do wytrzymania. Emily doskonale pamiętała jak Layla starała się jej wyperswadować więź z Quatrinem, przekonując, że brunet jest egoistycznym dupkiem. Z perspektywy czasu Hiddleston, że w słowach rudowłosej było bardzo dużo prawdy.
Dzisiaj było tak samo. Dziewczyna, nie miała najmniejszej ochoty przychodzić do Jenny. Mówiła o tym Zacowi, a co zrobił brunet? Przyjechał po nią i oznajmił, że nie ma wyjścia i musi z nim iść, bo już wszyscy na nich czekają. Mimo początkowych sprzeciwów, w końcu, dla świętego spokoju uległa, a teraz siedząc obok swojego chłopaka i czując jego rękę na swoim kolanie żałowała, że zgodziła się na wieczorne wyjście do Jenny. Coraz bardziej męczyła się w tym związku i czuła, że dłużej tak nie wytrzyma. Musi to zakończyć. Poczeka tylko na odpowiedni moment. Zac, nic nie robił sobie z obecności ich przyjaciół i bezwstydnie przesunął swoją prawą rękę wyżej, na jej udo. Tego było za dużo.
- Pójdę do kuchni po wodę. - blondynka strząchnęła rękę chłopaka ze swojej nogi i nie czekając na reakcję reszty wyszła z salonu
Rodziców Jenny nie było, więc paczka przyjaciół miała cały dom dla siebie. Nalewając do wysokiej szklanki wody dziewczyna wypiła spory łyk, po czym stojąc tyłem do wejścia, oparła się dłońmi o kuchenny blat. Przymykając powieki Emily lekko kiwnęła głową, w tym samym momencie poczuła ręce na swoich biodrach i ciężar męskiego ciała na swoich plecach. Jednocześnie miękkie wargi zaczęły składać krótkie pocałunki na jej odsłoniętym karku.
- Zac, co ty robisz? - prostując się zauważyła jedynie dłonie bruneta, które wędrowały po jej biodrach w dół i w górę - Co wyprawiasz? Przestań.
- Daj spokój, przecież to lubisz. - jego głos tuż przy jej uchu jeszcze bardziej ją rozwścieczył
- Ale nie jesteśmy sami. - kładąc swoje dłonie na rękach chłopaka blondynka pewnym gestem zabrała je swojego ciała i odwróciła się w jego kierunku - Słyszysz co mówię?
- Zawsze możemy znaleźć jakieś bardziej ustronne miejsce. - Quatrin uśmiechnął się nonszalancko pochylając się w jej stronę i chcąc ją pocałować
- Przestań. - uchylając się dziewczyna odsunęła chłopaka na odległość ramion
Nie chciała podnosić głosu, aby siedzący w salonie przyjaciele ich nie słyszeli.
- O co ci znowu chodzi? - Zac z dezaprobatą pokręcił głową - Znowu masz jakieś swoje humorki?
- Ja mam humorki? A jak ty mnie traktujesz? Macanie mnie przy reszcie jakoś nie za bardzo jest mi na rękę.
- Jakie znowu macanie? Bo położyłem ci dłoń na kolanie, to uważasz za macanie? Jeszcze jakiś czas temu to ci zupełnie nie przeszkadzało.
- Ale teraz mi przeszkadza, dobra?
- Dobrze się czujesz? Bo mam wrażenie, że ostatnio zdrowo ci odpieprza.
- Super masz o mnie mniemanie, kochanie. - uśmiechając się ironicznie Emily skrzyżowała ręce na piersiach - Ale czego ja się mogłam spodziewać, przecież nikt nie jest taki świetny jak ty, prawda? Ale w sumie nie obchodzi mnie to, wracam do domu, a ty baw się dobrze.
Blondynka już chciała odejść, jednak Zac mocno złapał ją za nadgarstek.
- Nigdzie nie idziesz, słyszysz? - brunet zdecydowanym ruchem przyciągnął dziewczynę do siebie, tak, że ich twarze dzieliły raptem milimetry, z trudem starał się zachować spokój - Przyszliśmy tutaj razem i wyjdziemy razem, kiedy powiem, że idziemy. Zrozumiałaś?
- Zac, puszczaj mnie. To boli. - na jej twarzy pojawił się grymas - To naprawdę boli.
Oboje usłyszeli czyjeś kroki. Quatrin zwolnił uścisk po czym stanął obok blondynki i objął ją ramieniem. Znów przyjął łagodny wyraz twarzy.
- O sorry. - wchodząc do kuchni Brad uśmiechnął się zmieszany - Chciałem tylko napić się wody - jego wzrok powędrował na Emily - Wszystko w porządku?
- W jak najlepszym - śmiejąc się Zac swoimi wargami musnął policzek dziewczyny - Przyłapałeś nas, chcieliśmy chwilę pobyć sami. Ale już do was wracamy, prawda kochanie?
Dłoń bruneta mocniej zacisnęła się na ramieniu Hiddleston.
- Tak, prawda. - blondynka uśmiechnęła się nerwowo - Już wracamy do salonu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz