niedziela, 22 stycznia 2017

Rozdział 4 - Poskładam nasze szepty w jeden ciepły krzyk, by nie uciekły nam by wysuszyły łzy


Layla jak co ranek szykowała się do szkoły. Swoje rude włosy uczesała w wysokiego kucyka. Do torby wrzuciła książkę i zeszyt z algebry, które wczoraj zabrała ze swojej szafki w szkole by odrobić pracę domową. Próbowała nie myśleć o tym, że jutro ma dać ostateczną odpowiedź Jasonowi. W sumie chciała spróbować swoich sił w zawodowstwie. Miała dość pochwał rodziców, trenerów czy przyjaciół. Chciała w końcu poznać opinię kogoś kto się naprawdę na tym zna. Wiedziała, że mama za nic na to się nie zgodzi. Nie chciała robić niczego wbrew jej woli. Kochała ją i wiedziała, że kobieta również ją kocha i chce dla niej jak najlepiej, ale przecież powinna mieć prawo do popełniania własnych błędów. Do tej pory była posłuszna wizji jaką przedstawiała jej rodzicielka. Jednak nadszedł moment, gdzie czuła, że musi się sprzeciwić. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, ale dzięki temu, że po swojej stronie miała tatę czuła się na siłach by wygrać. 
- Layla, Emily śniadanie! – rudowłosa usłyszała krzyk swojej matki z kuchni. 
- Już idę – powiedziała bardziej do siebie niż do rodzicielki. 
Z biurka zgarnęła czarny zegarek z diamencikami i idąc przez hol założyła go na lewy nadgarstek. Weszła do kuchni i usiadła przy okrągłym stole na swoim stałym miejscu czyli na krześle przy oknie. Po jej prawej stronie siedział David, a po lewej Monica. Mężczyzna czytał gazetę, a Monica nalewała do kubków dziewcząt herbatę. Layla, nasypała do miseczki płatków i zalała je mlekiem. To było jej typowe śniadanie. Starała się dbać o swoją dietę by zbytnio nie przytyć i odpowiednio dbać o swoje ciało i organizm. 
- Layla, chyba musimy porozmawiać – zaczęła Monica. 
- O czym? – spytała dziewczyna. 
- O łyżwiarstwie. Naprawdę uważam, że nie powinnaś pchać się w ten cały świat sportowców. Powinnaś skończyć szkołę, pójść na studia, a łyżwiarstwo może dalej zostać pasją. 
- Monica… - powiedział David. Prosił żonę, by nie zaczynać tego tematu przy śniadaniu, by zostawiła to na wieczór. 
- David nie wtrącaj się – rzekła kobieta do męża. – Layla, po co ci to? – spytała. 
- Chcę w końcu się dowiedzieć czy jestem w tym rzeczywiście dobra jak wszyscy o tym mówią. Chcę się w końcu dowiedzieć tego od kogoś kto naprawdę się na tym zna – wyjaśniła spokojnie dziewczyna. – Na dodatek z Jasonem bardzo dobrze mi się trenuje. Rozumiemy się. Nie jest łatwe znaleźć kogoś z kim jesteś w stanie wykonywać figury z piątej grupy. Dobrze o tym wiesz. – W tym momencie do kuchni również weszła Emily, która czując gęstą atmosferę bez słowa usiadła przy stole i zajęła się jedzeniem śniadania. Nie chciała się wtrącać. 
- Layla… nie zgadzam się na to – powiedziała Monica. 
- Wiem, ale ja już podjęłam decyzję. Chcę spróbować. Tata powiedział, że pokryje wszelkie koszty. 
- Layla czy ty mnie słuchasz? Twój ojciec robi to tylko po to, by przeciągnąć cię na swoją stronę. W ten sposób chce kupić twoją miłość a ze mnie zrobić wyrodną matkę. A ja chcę dla ciebie jak najlepiej. 
- Nie mów tak o tacie! Zachowujesz się tak jakby to on cię zostawił, a nie ty jego. Dlaczego nie potrafisz zaakceptować moich wyborów, tak jak ja zaakceptowałam to, że chcesz być z Davidem? Nic nie powiedziałam. A ty jak zwykle masz jakiś problem z moimi wyborami. 
- Chce cię uchronić od błędu.
- Pozwól mi je popełniać! Nie będę żyła cały czas tak jak chcesz. Idę do szkoły – powiedziała Layla.
- Jeszcze nie skończyłam. 
- Ale ja tak – Layla, wyszła z mieszkania i zbiegła po schodach.
Emily, patrzyła zdezorientowana na swojego ojca i swoją macochę. Od kilku dni w ich domu nie było innego tematu tylko łyżwiarstwo figurowe Layli. Rozumiała to, ale zaczynało ją to męczyć. Lubiła Monicę. Zastępowała jej matkę. Dzięki niej zaznała matczynej miłości. Chociaż namiastki tego uczucia. Jednak nie rozumiała jej uporu w kwestii sportu Layli. Uważała, że skoro jej przyrodnia siostra chce spróbować czegoś nowego to należy jej na to pozwolić. Na dodatek Ruda naprawdę była dobra w tym co robi. Wkładała w to całe swoje serce. Blondynka czując nerwową atmosferę przy stole szybko zjadła śniadanie i żegnając się z dorosłymi wyszła z mieszkania. Na dole czekał już na nią Zac, z którym przywitała się buziakiem w policzek. Idąc ulicami Nowego Jorku rozmawiali o zajęciach w szkole, o wszystkim. Jednak dla Hiddleston ciągłe przechwałki chłopaka zaczynały być męczące. Z wielką ulgą przyjmowała fakt kiedy to dołączali do nich ich pozostali przyjaciele. 
W szkole Emily rozglądała się za siostrą. Ich szafki znajdowały się w zupełnie innych częściach budynku. Jednak idąc szkolnym korytarzem zauważyła znajome rude włosy. Layla, stała przy swojej szafce i rozmawiała z Jasonem. Coś mu zawzięcie tłumaczyła, a on słuchał jej uważnie. Po chwili jednak jego twarz rozpogodził uśmiech i przytulił mocno do siebie swoją partnerkę. Dosłownie dwa kroki obok pary jakiś wysoki brunet usilnie próbował, otworzyć swoją szafkę, która jak na złość się zacięła. Pod nosem rzucał różne przekleństwa. Blondynka doskonale wiedziała coś na ten temat. Jej również często przytrafiało się coś takiego. Jednak w postawie nowego chłopaka – co do tego Emily nie miała wątpliwości, że był nowy bo nigdy wcześniej go nie widziała, a należała przecież do najpopularniejszej paczki w szkole – było coś co jej zupełnie nie pasowało. Miała wrażenie, że jest to kolejny mięśniak, który chce się przed wszystkimi popisywać. Uniosła tylko do góry swoje niebieskie oczy i westchnęła ciężko. Szczerze zaczynała już wątpić w cały męski ród. 
Stojąc przy szafce Zaca i słuchając jakiejś durnej historyjki opowiadanej przez Jenny, która jak zwykle próbowała zrobić wrażenie na wszystkich chłopaka w paczce obserwowała Nowego. Dalej miotał się z szafką, aż w końcu zdenerwowany uderzył w nią całą siłą co sprawiło, że Layla podskoczyła jak oparzona. Zielone oczy przyrodniej siostry Emily obrzuciły chłopaka chłodnym spojrzeniem i razem Jasonem odmaszerowała w bardziej spokojne miejsce. Użycie siły jednak poskutkowało na martwy i uparty przedmiot, bo ustąpił, a chłopak mógł w spokoju włożyć do niego nowe podręczniki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz